niedziela, 21 sierpnia 2016

Rozdział 16

***NATHALIE***
TYSIĄC LAT PÓŹNIEJ

-Ponad dwa miliony ofiar... Trzy światy pogrążone w chaosie z jego winy... I to wszystko po to, by przywrócić cię do życia! A komu się za to obrywa!? Mnie! Odyn tylko ciągle powtarza "wymyśl sposób, by Nathalie go uspokoiła, jest to twoje priorytetowe zadanie.". A potem: "Znowu mnie zawiodłaś, Hel". No ale to nie jest takie proste! Och, czemu ten irytujący Kłamca jest taki zawzięty i uparty!?-Narzekała Hel. Co sto lat Odyn organizował Wielkie Spotkanie Bogów... A moja przyjaciółka właśnie z takowego wróciła. Niezadowolona.
-Hel, nie wiem, co mam zrobić. Nic do niego nie dociera. Nie widzi, że swoimi uczynkami krzywdzi mnie i innych. Pod wpływem rozpaczy jego druga, mroczna strona wyszła na światło dzienne...-Szepnęłam, a w oczach zaszkliły mi się łzy. Hel natychmiast do mnie podeszła i przytuliła.
-Już go nie kochasz.-Bardziej stwierdziła niż zapytała.
-Nie...tak...Znaczy... Och, ja już sama nie wiem! Kocham mojego Lokiego, roześmianego, uzdolnionego i kochającego Lokiego, a nie zimnego i bezwzględnego mordercę bez skrupułów.-Zaszlochałam. Wtedy Czara Snów rozbłysnęła i pokazała mi widok na poczynania mojego ukochanego. Stał na szczycie Avengers Tower, wieży zamieszkiwanej przez tak zwanych "obrońców Ziemi". Już kilkakrotnie go złapali... Thor także należał do Avengersów... A Loki nie był już jego bratem.
-Co on wyprawia!?-Krzyknęłam, przerażona. Hel z kolei zaklęła głośno (doprawdy, XXI wiek miał na nią fatalny wpływ) i wybiegła z komnaty.
-On chce wykorzystać koniukcję Dziewięciu Światów, by cię stąd wyciągnąć. Jeśli mu się to uda, to powrócisz do świata żywych.-Krzyknęła. Do tej pory biegłam za nią, ale teraz zwolniłam, ona także.
-Ale czy to źle?-Spytałam się, zamyślona.-Jeśli powrócę, może uda mi się przywrócić mu człowieczeństwo... A raczej, uczucia: współczucie, empatię...-Hel spojrzała na mnie z zamyśleniem.
-To się może udać. Czekaj, spytam Odyna.-I już jej nie było.
Wróciła po kilkunastu minutach.
-Odyn się zgadza.-zaczęła.-Ale jest haczyk. Masz rok na "nawrócenie" go. Jeśli ci się to nie uda, wracasz do Świata Umarłych, a on ginie i trafia na Wieczne Pola Kar. A jeśli ci się uda... Zostaniesz obdarowana nieśmiertelnością i oboje pozostaniecie w świecie żywych.
-Czyli mam rok na odwrócenie czynów tysiąca lat?-Spytałam słabym głosem. Hel skinęła głową w odpowiedzi. Ja z kolei zebrałam się w sobie.-Dobrze. Skoro tak, zacznijmy przygotowania.-Rzuciłam.
Nawet, jeśli moje uczucia do niego niemal zupełnie wygasły, nie mogłam pozwolić, by on i reszta światów nadal cierpiała. A jeśli mi się poszczęści... Mój Loki, którego znałam i kochałam, powróci.
I będziemy razem szczęśliwi.

***LOKI***

Stałem na platformie na szczycie tego idiotycznego Stark Tower. Jakim cudem Thor wytrzymuje z tymi śmiertelnikami? Samolubni, prości i kierujący się instynktami. Żałosne.
"Ty także kochasz śmiertelniczkę."-Szepnął cichy głos gdzieś głęboko we mnie. Szybko jednak go uciszyłem i skupiłem się na koniukcji. Ci irytujący Avengers nie będą mi przeszkadzać-otaczało mnie pole siłowe.
Szybko odgoniłem niepotrzebne myśli. Szczelina między światami powoli się otworzyła...
Stała tam. Równie piękna jak za życia, nic się nie zmieniła. Delikatnym krokiem przestąpiła granicę. Tym razem jednak nie przypominała mirażu. Widziałem, jak jej włosy poruszają się na wietrze, słyszałem jej cichy oddech. Powoli, nie wierząc w to, co się dzieje, podszedłem do niej. Niepewnie, powoli. Zatrzymałem się metr przed nią. Wtedy ona zrobiła krok i wpadła w moje objęcia.
-Och, Loki... Tęskniłam.-Szepnęła, a ja uśmiechnąłem się, czując jej oddech na piersi i słysząc bicie jej serca. W tym momencie jednak, jakby nagle sobie o czymś przypomniała, odskoczyła ode mnie a jej oczy zaiskrzyły gniewem.
-Ty półgłówku! Zniszczyłeś tyle istnień, rozbiłeś tyle rodzin, pozbawiłeś życie tyle istnień! I na co było to wszystko!? Czy naprawdę było to konieczne!? Czy nie było innego sposobu, niż pod moją nieobecność pofolgować swojej ciemnej stronie natury i zabić ponad ponad dwa miliony istot!? Powiedz!!!-Wrzasnęła. Spuściłem głowę. Faktycznie... Narozrabiałem przez te wszystkie stulecia.  Bez niej obok, zmieniłem się. Stałem się potężniejszy. Teraz będę umiał ochronić ją przed śmiercią. Te wszystkie osoby, którym odebrałem życie... One, lub ich potomkowie, mogli stanowić zagrożenie dla mej miłości. Kiedy jej to wytłumaczę... Na pewno zrozumie i przyzna mi rację.
-Nathalie... To wszystko dla ciebie. Jesteś miłością mego życia, ci ludzie mogli cię skrzywdzić. Teraz już tego nie zrobią. Kocham cię.

***NATHALIE***
"Kocham cię". Cholera. Zamordował tyle osób... Bo istniała malutka szansa, że kiedyś mogły by mi zaszkodzić!? To się ocierało o obłęd.
-Kocham cię.-Jego głos... Nawet jego głos się zmienił. Stał się bardziej mroczny, bardziej arogancki. To już nie był mój Loki. Ale jednak... Nadal żywiłam do niego jakieś uczucia. Tylko czy to była miłość?
-Loki...-przy jego tonie zabrzmiałam jak mała, bezbronna dziewczynka.-Ja... Ja nie wiem, co czuję. Zabiłeś tyle osób... Ja nie potrafię tak po prostu o tym zapomnieć... Wybacz.-Wyszeptałam i odeszłam w stronę wejścia do domu Mścicieli, gdzie czekał na mnie Thor.

***LOKI***

Gdy usłyszałem te słowa... Gdy zobaczyłem, jak odchodzi jak zraniony cień do kwatery mych największych wrogów, padłem na kolana i ukryłem twarz w dłoniach. Po raz pierwszy od wielu stuleciach poczułem łzy na policzkach. Siedziałem tak kilka minut, a może kilka godzin. Wtedy poczułem czyjąś rękę na ramieniu. Podniosłem głowę. Obok mnie stał Thor.
-Ona jest rozdarta. Cierpi.-Jego mocny głos odegnał niemoc. Moja miłość...Cierpi? Przeze mnie?-Ona nadal cię kocha... Lecz patrząc na ciebie, widzi twarze zabitych. Słysząc twój głos, w jej uszach dźwięczą krzyki umierających. Cierpi. Ale nadal cię kocha, mocniej, niż podejrzewasz. Pokaż jej... Pokaż jej, że potrafisz się zmienić. Że żałujesz.-Miał rację. Podniosłem się i z determinacją spojrzałem na Nathalie, odwróconą do mnie plecami.
-Tak zrobię. Odzyskam ją.


1 komentarz: