poniedziałek, 5 września 2016

Rozdział 17

***NATHALIE***

Gdy weszłam do salonu Avengers, z moich ust wyrwał się przerażony okrzyk. Wszystko było takie...inne! Starałam się gromadzić jak najwięcej wiedzy o XXI wieku, ale jednak zobaczenie tego wszystkiego na żywo to zupełnie inna rzecz...
-Thor!? Ratunku. Gdzie ja jestem!? Co się stało!?-Jęknęłam. Thor zaśmiał się i przyjacielsko szturchnął mnie w ramię.
-Droga Nathalie, to jest właśnie XXI wiek. Zwariowany, zadziwiający...-Zaśmiał się. Rozejrzałam się po salonie. Mściciele patrzeli na mnie z ciekawością. No tak, w końcu nie codziennie poznaje się osoby z innej epoki.
-Witajcie. Nazywam się Nathalie.-Zaczęłam, ale przerwał mi brunet z oryginalnie ostrzyżoną brodą-Tony Stark.
-Słońce, ile ty masz lat? Jesteś w ogóle pełnoletnia?-Spytał sceptycznie. Zdenerwowałam się.
-Jeśli musisz wiedzieć, to tak, jestem pełnoletnia. Mam około 1019 lat. Za mojego pierwszego życia byłam demonicą z częściowo ludzką duszą, ale by nie doprowadzić do końca świata, poświęciłam się i moje ciało spłonęło w Świętym Ogniu. Wróciłam, bo nastąpiła koniukcja Dziewięciu Światów. Tak, jestem żywa, ale żyje tylko moja ludzka część, ta demoniczna spłonęła. Moim zadaniem jest, że tak powiem, "nawrócić" Lokiego-sprawić, by znowu był taki jak dawniej. Jakiego go znałam...-Westchnęłam-Mam na to rok. Nie musicie się przedstawiać. Znam was.-Wszyscy byli w szoku. Jednak po kilku minutach udało nam się nawiązać normalną konwersację. Nawet nie zauważyłam, jak Thor wyszedł. Wrócił po paru minutach w towarzystwie Lokiego. I nagle zapadła cisza. Wszyscy na niego patrzyli. Wszyscy... Oprócz mnie. Gdy Thor już odprowadził Lokiego do pokoju, który, jak się dowiedziałam, miałam z nim dzielić, Tony przerwał ciszę.
-Więc chcesz mi powiedzieć, że ty kochasz tego psychopatę?-Spytał się z powątpiewaniem w głosie. Poczerwieniało mi przed oczami. Szybko podeszłam do Starka i spoliczkowałam go.
-Stał się tym, kim się stał, z powodu rozpaczy i tęsknoty! Nie oceniaj kogoś, nie znając całej historii! Jeśli ktoś tu jest psychopatą, to ty-osoba, która mordowała dla pieniędzy! Tak, Stark-wiem, na czym zbiłeś fortunę. To TY jesteś potworem.-Wysyczałam i ruszyłam w stronę mojej kwatery. Gdy otworzyłam drzwi, zobaczyłam Lokiego stojącego do mnie tyłem. Podeszłam do niego cicho. Gdy dotknęłam go w ramię, on natychmiast się odwrócił i przyparł mnie do ściany. Na szyi poczułam ostrze sztyletu. W jego oczach widziałam wściekłość. Dopiero po chwili zorientował się, kim jestem. Puścił mnie i odsunął się jak poparzony.
-Na bogów, Nathalie, przepraszam. To taki mój odruch.-Wyszeptał. Podeszłam do niego, tym razem ostrożnie.
-Loki, wiesz, jaki jest warunek mojego życia, tak? Masz rok na powrót do normalności.-Wyszeptałam, a w moich oczach zaszkliły się łzy. Tak się zmienił...

***LOKI***

Gdy zobaczyłem łzy w jej oczach, od razu ją przytuliłem i otarłem łzy. Rok... Nawet dla śmiertelnika to mało. A dla boga...? Jak mrugnięcie. Gdy po jej policzku potoczyła się kolejna łza, starłem ją pocałunkiem i uśmiechnąłem się.
-Tysiąc lat czekałem, by to zrobić.-Wyszeptałem. Tysiąc lat czekałem, by zetrzeć jej łzy. Ona uśmiechnęła się.
-Widzisz? Znowu zachowujesz się, jak dawniej. Tak trzymaj.-Pocałowała mnie delikatnie, a ja odpowiedziałem intensywniejszym pocałunkiem. Tak jakoś wyszło, że po chwili leżeliśmy na łóżku. Nathalie zachichotała i próbowała mnie zepchnąć z siebie, ale była za słaba. Przewróciła oczami.
-Loookiii....-Jęknęła jak małe dziecko.-Też mi ciebie brakowało, ale teraz w każdym momencie ktoś tu może wpaść i...-Niestety, nie dane jej było dokończyć. Drzwi otworzyły się z hukiem, a za drzwiami stał... Pełen skład Avengers. Podskoczyłem jak oparzony i w pół sekundy znalazłem się w drugim końcu pokoju. Nat, cała czerwona, usiadła na łóżku. Mnie także twarz paliła...
-Tia... To...My... Może nie będziemy przeszkadzać.-Wybąkał Rogers, a Stark zachichotał. Od bezgłośnego śmiechu Thora wibrowały ściany. Wszyscy jak jeden mąż odwrócili się i wyszli z pokoju.
-To raczej dzisiaj nie będą nam już przeszkadzać.-Wybąkała moja muza. Uśmiechnąłem się złośliwie.
-Hmm, to i dobrze.-Wziąłem ją na kolana. Słyszałem jej przyspieszony oddech.-Czekałem na ciebie tysiąc lat. I nie mam zamiaru czekać ani sekundy dłużej.

***NATHALIE***

Obudziło mnie poranne światło. Rozejrzałam się po pokoju. Hmm, rama łóżka... W drzazgach. Nic nowego... Wstałam, a dookoła mnie zawirowało... Pierze!? Loki obudził się i spojrzał na mnie nieprzytomny.
-Kochanie... Czemu wszędzie jest pierze!?-Jęknęłam. On otworzył szeroko oczy.
-Pierze!?-Zdziwił się. W tym momencie zaburczało mi w brzuchu.
-Chodźmy coś zjeść.-Zarzuciłam na siebie szlafrok i wyciągnęłam go z pokoju. W ostatniej chwili naciągnął spodnie dresowe. Zbiegłam po schodach, spodziewając się pustego pokoju-w końcu było bardzo wcześnie... Ale nie. W kuchni siedzieli Mściciele w pełnym składzie. Z niezadowolonymi minami.
-Loki. Nathalie. Hałas dokładnie taki sam, jak tysiąc lat temu...-Westchnął Thor, a ja się zaczerwieniłam.
-Genialnie wyglądacie. Lepiej niż Tony po całonocnej imprezie.-Wtrąciła kąśliwie Natasha. Spojrzałam po sobie. Potargane włosy, nieobecne spojrzenie... Loki wyglądał podobnie. Zaczerwieniłam się.
-Przepraszam?-Szepnęłam. Thor parsknął śmiechem.
-Nie ma za co. Może w ten sposób mój brat zacznie spożytkować energię na coś innego niż niszczenie świata...-Powiedział, a wszyscy ryknęli śmiechem.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz