środa, 28 września 2016

Rozdział 19

Czasami sama siebie nie rozumiałam. Najpierw byłam zrozpaczona, potem załamana... A teraz wściekła. Ech, rozstrojenia nerwów można dostać.
-Hel. Powiedz mi, do cholery, czemu nie powiedziałaś mi co on robi!? Przecież jakbym wiedziała, nawet bym się nie podejmowała tego zadania. Przecież on mnie nie kocha. Zależało mu tylko na demonicy, nie na mnie.
Hel westchnęła. Po raz dwudziesty w przeciągu dwóch dni pytam się jej o to samo. I odpowiedź zawsze jest taka sama.
-Nathalie, nie wiedziałam o tym. Heimdal też nie, więc to jest co najmniej podejrzane. Przecież Strażnik widzi wszystko i wszystkich. A zmieniając temat, Wrzechojciec chce byś wróciła na Midgard i dokończyła swoje zadanie.
Zamarłam. Co!?
-Chyba sobie ze mnie jaja robisz.
Wyszeptałam. Genialnie. Ale wiedziałam, że i tak muszę zrobić to, czego chce Odyn.
-Dobra. DOBRA! Pójdę tam i nakopię w tyłek temu idiocie tak, że od razu mu się we łbie dobrze ustawi! Choćby się opierał rękoma i nogami!
Wściekła nawet nie spojrzałam na Hel. Po prostu skupiłam się na tym, co miałam do zrobienia i próbowałam zdusić strach.
-Heimdalu, otwórz Bifrost!
Krzyknęłam i chwilę potem pochłonął mnie tęczowy wir.

***TYMCZASEM W SIEDZIBIE AVENGERS***

-Dobra, ale dlaczego ona odeszła?
Próbował się dowiedzieć Tony. Przejął się całą tą sytuacją. Niebezpieczny bóg... Sam. Bez osobistej psycholożki. Od rana Stark wypił już pół butelki whisky.
-Loki... Ją zdradzał. Ona się wściekła i odeszła.
Powiedział Thor. Clint się oburzył.
-Nic dziwnego, że odeszła! Zdrady się nie wybacza! Szkoda, że Nat odeszła. Była w porządku.
Natasha się z nim nie zgadzała.
-Wróci. Nawet jeśli jest wściekła. Nie zostawi nas na jego łaskę i niełaskę.
Ich rozmowę przerwał głośny huk. Na platformie właśnie wylądował... Nikt inny jak Nathalie. Wściekła.
-Heimdal, ty półgłówku! Zrzuciłeś mnie pięć metrów nad ziemią! Oszalałeś!?
Tak, zdecydowanie była wściekła. Z bojową miną weszła do salonu. Wszyscy spojrzeli na nią jak na ducha.
-A niech to szlag trafi.
Mruknął Clint. Nathalie tylko prychnęła.
-Tak, tak wiem. Szok? Przykro mi. Ale nie mogłam zostawić was na łaskę tego wariata.
Przez jej twarz przebiegł cień smutku. Szybko jednak go zasłoniła sztucznym uśmiechem.
-Przepraszam was, naprawdę. Byłam w rozsypce. Potrzebowałam chwili dla siebie. Naprawdę...
Resztę zdania nie dała rady wydusić, niemal uduszona w uścisku Starka.
-No już, już. Nic się nie stało. Tylko teraz będziesz musiała się nim zająć. On też jest w rozsypce.
-Skąd wiecie?
-No cóż...-Tony uśmiechnął się kąśliwie.-Minęły dwa dni, a on nadal nie próbował uciec.

***LOKI***

Siedziałem w tej idiotycznej celi od dwóch dni. Czemu jeszcze nie uciekłem? Nie wiem. Ziejąca dziura w piersi nie pozwalała mi się ruszyć. Jakaś część mnie twierdziła, że i tak jej nie kochałem i muszę o niej zapomnieć. Kazała mi otrząsnąć się i skupić się na wydostaniu się stąd i zniszczeniu tych idiotycznych Avengers. A jeszcze inna... Chciała o nią walczyć. Chciała, bym zapomniał o zemście, o pragnieniu zabijania i pozwolił się odmienić.
Moja rasa ma to do siebie, że musi dokonać wyboru pomiędzy Światłem a Ciemnością.
Mój czas wyboru właśnie nadszedł. Spojrzałem jeszcze raz na pokusę Mroku. Używać swojej potęgi dla siebie i być panem i władcą wszystkich światów. Albo... Odwróciłem się ku ofercie Światła. Albo mogę porzucić pragnienie władzy i pomagać innym, często bez wynagrodzenia. Ale... Ale miałbym też miłość.
Wybór był oczywisty. Już miałem skłonić się ku Mrokowi, kiedy...
-Loki. Nawet o tym nie myśl.
Jej głos, nawet napełniony wściekłością, nadal mnie urzekał. Wstałem i odwróciłem się ku niej.
-Nathalie. A jednak wróciłaś. Po co? By mnie pogrążyć? Czy po prostu nie możesz beze mnie wytrzymać?
Włożyłem w to pytanie jak najwięcej jadu. Chciałem ją skrzywdzić. Zostawiła mnie i odeszła, tak po prostu.
-Nie odwracaj się ku Mrokowi. Proszę.
Jej słowa pełne były determinacji. Jej błękitne oczy patrzały na mnie zdecydowanie. Zacząłem powoli odsuwać się od granicy Ciemności... Chociaż dlaczego miałbym się jej słuchać?
-A dlaczego miałbym cię słuchać, śmiertelniczko? Kim ty jesteś, by mi rozkazywać?
Prychnąłem. Nathalie się uśmiechnęła.
-Och, czekałam, aż spytasz.

***NATHALIE***
Zamknęłam oczy i sięgnęłam wgłąb siebie. Poczułam, jak temperatura mojego ciała opada i czułam wypełniającą mnie moc. O, tak. Tęskniłam za tym.
Kiedy otworzyłam oczy, jaśniały intensywnym srebrem. Skóra i włosy stały się śnieżnobiałe, a moje dłonie otoczył srebrny płomień. Srebrny, nie czarny. Loki otworzył szeroko oczy.
-Odzyskałaś demoniczną formę?
Spytał się. Przewróciłam oczami.
-Ślepy jesteś? Czy może po prostu nie odróżniasz czarnego od srebrnego? Nie, nie odzyskałam demonicznej cząstki. To jest moja normalna, ludzka magia.
Niedowierzanie i zaniepokojenie w jego oczach było bezcenne. Pewna siebie otworzyłam drzwi jego celi i weszłam do środka.
-Wybierzesz Światłość. Nie jesteś zły. Po prostu jesteś samotny.
Stwierdziłam. On powoli pokiwał głową i zamknął oczy. Po chwili je otworzył i uśmiechnął się. Czułam, że dokonał dobrego wyboru. Powoli wygasiłam magię.
-No dobra. A teraz musisz mi wytłumaczyć, skąd to potrafisz.
Rozkazał. Zachichotałam.
-Zawsze mówiłam, że jesteś bogiem mądrości.-trąciłam go przyjacielsko w ramię.-A więc jak pewnie wiesz, jestem Księżniczką Lodowych Połaci, a mój ród zawsze miał pewne specyficzne umiejętności. Potrafię przekazywać swoje emocje i uczucia innym istotom żyjącym. No i moja magia jest bardzo silna.
Wzruszyłam ramionami. Siedzieliśmy w ciszy. Sama już nie wiem, co do niego czuję. Z jednej strony, to morderca, zdrajca i kłamca. A z drugiej strony... To on nauczył mnie życia, on nauczył mnie magii, zawsze był dla mnie... Ale teraz, po tylu kłamstwach, sama nie wiem co jest prawdą. Poczułam, jak moje oczy wilgotnieją. Już miałam się zupełnie rozkleić... Kiedy do żył wlała mi się rycząca odwagą krew Przodków. Otarłam oczy i zdecydowanie spojrzałam na Lokiego.
-Musimy sobie coś wyjaśnić. Nadal coś do ciebie czuję. Pewnie to miłość. Ale zdradzałeś, zabijałeś, kłamałeś... Nie mogę ot tak o tym zapomnieć.
Spojrzałam na niego z determinacją. On jednak tylko podszedł do mnie i pocałował.
Zdziwiona, oddałam pocałunek. Staliśmy tak dobre parę minut. W końcu Loki odsunął się ode mnie.
-Nathalie. Przepraszam, przepraszam cię tak bardzo. Tak bardzo za tobą tęskniłem, w chwilach zwątpienia myślałem, że nie wrócisz... Robiłem się słaby, a swoje smutki topiłem w ich ramionach. Przepraszam. To było złe. Ja, ja nie oczekuję, że zrozumiesz, ani nic, ale...
Rozczuliłam się tą bezładną przemową. Pocałowałam go w nos.
-Nie będę udawać, że rozumiem tego, co tobą kierowało. Ale spróbujemy.
Uśmiechnęłam się. Loki delikatnie mnie przytulił.
-Spróbujemy.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz